wtorek, 5 października 2010
25.09.2010 Sobota
To będzie pamiętny wpis, tak myślę. Bartosz zaprosił nas do siebie na imprezę, więc dlaczego by nie skorzystać? Poszłyśmy z myślą, że będzie to parTEE. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy na stole zobaczyłyśmy jakieś potrawy...Rozpoczęło się od picia herbaty, pogawędki z jego współlokatorami. Jurijem-Rosjaninem. Znacie moją słabość do tego kraju, języka i Johannem-Duńczykiem, który za niedługo zamierza się przenieść w inne miejsce, bliżej Kopenhagi. Potem impreza zaczęła nabierać tempa, w zasadzie od momentu kiedy na stole pojawił się Putinoff. Dołączyło do nas kilka osób, jak Adriana i Rene. Potem wspólnie poszliśmy na imprezę do Skjoldhoju. Było strasznie tłoczno, a muzyka taka sobie, więc przenieśliśmy się w inne miejsce i tam już zostaliśmy. Po powrocie okazało się, że Bartosz zostawił klucze w pokoju i nie ma wyboru, ale wyłamują drzwi, albo dzwoni po caretakera i płaci za otwarcie drzwi 700 koron. Co wybiera student? Oczywiście, nie zadzwonili po caretakera. Cóż to była za noc...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz