niedziela, 24 października 2010

22.10.2010 Piątek

Dzień pieczenia ciasteczek. Razem z Anią postanowiłyśmy upiec te same ciasteczka, które dzień wcześniej wykonała Ester. Pierwsza porcja spaliła się, niestety, za to druga wyszła jak należy. Po ciasteczkach przyszła kolej na gofry. Wyszły równie smakowicie. Widzę, że ze względu na przerwę więcej czasu spędzam w kuchni, niż we własnym pokoju. To chyba dobry znak. Dziewczyny zdecydowały pojechać na siłownię. Ja zostałam, trochę czytałam, trochę leniuchowałam. Po powrocie opowiedziały mi jak było. Wszyscy spotkaliśmy się w kuchni i zdecydowaliśmy, że idziemy do Social Clubu. O 22:00 poczyniłyśmy pewne przygotowania przed wyjściem, zagrałyśmy w karty i same, 4 dziewczyny poszłyśmy do klubu, ponieważ nasi współlokatorzy i goście rozmyślili się. Bawiłam się świetnie, zwłaszcza, że nie pamiętam kiedy ostatni raz bawiłam się na dyskotece. Muzyka mogła być lepsza, ale i tak zaliczam ten wieczór do udanych. Rozbawił mnie styl lansowania się Duńczyków. Przychodzą do klubów ubrani bardzo elegancko, w garnitury, mają muszki(skojarzyło mi się to z polskim weselem i zaproszonymi gośćmi). To samo dotyczy dziewczyn. Wróciłyśmy o 4 nad ranem zatłoczonym autobusem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz