niedziela, 24 października 2010
23.10.2010 Sobota
W moim pokoju nareszcie jest ciepło! Wstałam obudzona pukaniem do drzwi o 14. Okazało się, że Ania z Ester postanowiły mnie przywrócić do życia i nie zapomniały o obietnicy pójścia na siłownię. Ester zaproponowała, że możemy zjeść razem. Przygotowała pyszne drugie danie. Co ciekawe, ziemniaki były podane w formie pure(zmiksowane ziemniaki z odrobiną mleka). Po obiedzie odwiedził mnie Mateusz z listą produktów, które zamówiłam z Polski. Przyniósł ze sobą również deser-ciasto własnoręcznie wykonane przez jego mamę. Pyszne! W końcu przed 17 wybrałyśmy się na wycieczkę rowerową, która miała zakończyć się na uczelni Ester, gdzie mieści się siłownia. Postanowiłam, że wypróbuje mój "nowy" rower, który jeszcze należy do Dzióbka, kolegi Kacpra. Długa historia...Dzióbek wyjeżdża we wtorek i pewnie wtedy też okaże się, czy stanę się właścicielką czarnego roweru. Podróż trwała około 30 min, momentami było ciężko, ale przyjemność jazdy pasem dla rowerów rekompensuje wszystko. Siłownia profesjonalnie wyposażona, mnóstwo sprzętów, które do tej pory mogłam oglądać tylko w mediach. Najbardziej podobała mi się bieżnia i urządzenie, które przypominało kajak i wiosłowanie. Spędziłyśmy tam ponad 2 godziny i wróciłyśmy do domu. Hiszpanki wróciły z wycieczki do Kopenhagi i Odense.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz