wtorek, 5 października 2010

02.10.2010 Sobota

Zawsze kiedy nadchodzi tak długo upragniony weekend nie mogę zwlec się z łóżka. Wstałam o 12, żeby o 14 wyjść na umówione spotkanie. Razem z kilkoma osobami z kursu wybraliśmy się do parku nieopodal plaży, gdzie na wyciągnięcie ręki można spotkać sarenki i inne zwierzęta. Młode chętnie jadły nam z ręki marchewkę. Niezwykłe miejsce, nie ma takich w mojej okolicy. Mnóstwo rodziców z małymi dziećmi. Zobaczyć uśmiech na ich twarzach, kiedy mogły pogłaskać sarenkę-bezcenny. Spędziliśmy tam dobre 2 godziny. Z powrotem wracaliśmy plażą, zawsze marzyłam, żeby mieć morze na co dzień i mam. Jestem z tego powodu szczęśliwa. Jedyne co mi tutaj przeszkadza to wiatr. Jak zwykle było warto.
Akademik nr 9 organizował o 19 własny, niezależny October Fest, jako konkurencyjną imprezę do tej w centrum miasta. Przyszło wielu studentów Polaków i nie tylko. Posiedzieliśmy wspólnie, później razem z moim współlokatorem poszłam odprowadzić koleżankę, która mieszka w drugim akademiku.

W skrzynce na listy czekała na mnie niezwykła niespodzianka w różowej kopercie. Chciałabym w tym miejscu podziękować moim trzem wspaniałym przyjaciółką, bo sprawiły mi tym gestem niesamowitą przyjemność. Wasza kartka zawisła na ścianie i każdego ranka przypomina mi, że mam do kogo wracać, że ktoś o mnie pamięta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz