Dzisiaj odbyła się wielka prezentacja naszych Pixibooks. Można było poznać zabawne historie z życia naszych przyjaciół oraz zobaczyć jak różnobarwne osobowości tworzą naszą grupę. Każda książka była inna, chociaż każda spełniała minimalne wyznaczniki naszej opiekunki.
Teraz powiem dlaczego to zadanie było przyjemniejsze od wielu prac wykonywanych na plastyce. Otóż, studenci mają możliwość wykonywać swoje dzieła w pracowni artystycznej na poddaszu budynku. Mają do dyspozycji mnóstwo materiałów, mogą zarezerwować salę na weekend lub w dzień powszedni, jeżeli nie ma w planie w tym dniu zajęć w tej sali i oddać się twórczemu szaleństwu. To niezwykłe. Nie muszą płacić za wykorzystane materiały. Siedzisz w tej sali i czujesz się jak prawdziwy artysta. Masz czas, nikt cię nie ocenia, ale dopinguje ci, zachęca do dalszej pracy. To chyba nazywa się pozytywne nastawienie.
Po części praktycznej przyszedł czas na pracę w grupach. Dzisiaj miałam prawdziwą szkołę przetrwania. Współpracowałam z dwiema Amerykankami, Brytyjką i Irlandką i czasami wydawało mi się, że język jakim się posługują to na pewno nie angielski. Nasze zadanie polegało na rozłożeniu procesu twórczego na czynniki pierwsze tak , by w przyszłości móc wykorzystać umiejętności zdobyte podczas tych zajęć w pracy zawodowej. Bardzo ważną informacją uzyskaną w czasie naszej dyskusji okazała się znajomość celów. Nie zawsze musimy wszystko szczegółowo znać, wiedzieć, czasami wystarczy zdobyć wskazówki do działania. Praca musi być również wyzwaniem. Produkt nie zawsze jest najważniejszy, okazuje się, że równie ważny jest sam proces jego tworzenia.
Pierwsze pranie. Pierwszego dnia otrzymałam kartę, którą należy doładować kwotą 100 lub 200 koron. Jedno pranie to koszt 9 koron, a suszenie, w zależności jak długo chcesz, by trwało może kosztować od 1 korony do 15 koron. Niesamowita frajda. Zwykle takie sytuacje oglądałam tylko w filmach. Teraz mogłam sama czekać na swoje pranie 40 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz