czwartek, 16 grudnia 2010

16.12.2010 Czwartek

Wczoraj wieczorem odbyły się urodziny Irenki. Pierwszy raz tak dobrze bawiłam się na urodzinach. Sandra przygotowała świetny prezent dla swojej przyjaciółki-prezentację multimedialną z życzeniami wielu osób z klasy, z akademika, dodała zdjęcia i ulubioną muzykę Iry. Napisałam coś od siebie, prosto z serca.

Dzisiaj ostatni raz spotkaliśmy się w naszej sali projektu, by przystąpić do evaluation project. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak ciekawą formą podsumowania semestru. Na początek ćwiczyliśmy moment pożegnania, potem Susane narysowała kredą okrąg na podłodze, a każdemu z nas kazała zdjąć jeden but. Odległość w jakiej położysz swój but oznacza twoje zaangażowanie, twój wkład, przygotowanie do zajęć, etc. Kolejne zadanie polegało na tym, by na kartkach, gdzie zostały rozpisane poszczególne tygodnie narysować nasze wspomnienia, wydarzenia związane z danym tygodniem. Potem poddaliśmy nasze rysunki refleksji, każdy mógł coś dodać, podzielić się swoją myślą. Oczywiście wykładowcy przypominali nam, by wypełnić i wysłać evaluation paper. Ja zrobiłam to z samego ranka. Nie mogłam przez to spać w nocy! Prosili nas również o sugestie związane z funkcjonowaniem tego modułu w przyszłości. Sandra z Czech pożegnała się z naszą grupą, ponieważ zaraz po zajęciach wyjeżdżała do Kopehagi, by docelowo dostać się na święta do Czech.

Wysprzątałam swój pokój na przyjęcie Laurki lub kogokolwiek innego...np. caretakera w przyszłym tygodniu. Nie mogłam uwierzyć ile kurzu może zmieścić się w takiej małej norce, przy czym podkreślam, sprzątam co tydzień, w każdy piątek.

Kolacja wigilijno-pożegnalna, na którą każdy z nas miał przynieść prezent, ponieważ graliśmy w popularną duńską zabawę świąteczną. Ja obdarowałam kogoś kubeczkiem z polskimi cukierkami. Sama nic nie wygrałam, ale ze względu na dobre serce Iry stałam się właścicielką T-shirtu VIA University College. Marzyłam o takim! Przygotowane potrawy były pyszne i ten tradycyjny duński deser...Mniam. Dołączyli do nas Klaus, Johanne, Lars Ole, jeszcze jeden wykładowca, którego imienia zapomniałam i nasi ukochani Susane i Gert!
Najtrudniejsze są momenty pożegnania, nie lubię ich w Polsce, nie lubię jeszcze bardziej tutaj. Wiem, że większości z tych osób nie spotkam już nigdy, a tak dobrze się z nimi rozmawiało, bawiło, współpracowało, czy kłóciło. Erasmus to moja przygoda życia, wypłynięcie na własne wody, pierwszy samodzielny rejs. Susane i Gert bardzo żałowali, że nie zostaniemy na drugi semestr, ale z drugiej strony spowodowali we mnie tyle zmian, że zawsze będę im za to wdzięczna. Usłyszeć "jesteś silną osobowością" bezcenne.
Jutro z samego rana do swoich krajów wracają Sarah M. i Vlado. Vlado jest moim bohaterem. Nie znam drugiego takiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz