Kolejny źle rozpoczęty poranek. Kolejny raz musiałyśmy rozkładać cały sprzęt od początku, ponieważ dzień wcześniej w naszej sali prób była impreza. Studenci grali w bingo...Jedna z naszych duńskich koleżanek miała definitywnie gorszy dzień ode mnie. Była wręcz niemiła. Zrobiłyśmy kilka prób, po czym przyszli nasi wykładowcy, którym zaprezentowałyśmy nasze przedstawienie. Okazało się, że zaprosili na nasz występ wizytującą grupę wykładowców z Finlandii. Chyba rozbawiłyśmy ich naszym występem. Potem przyszedł czas na słowa krytyki, które miały nam pomóc przed ostatecznym przedstawieniem w przyszły piątek. Musimy popracować nad slow motion, kolorowymi filtrami, tańcem i czymś jeszcze, ale zapomniałam, co jeszcze mieli na myśli.
Po powrocie zapakowałyśmy prezenty na przyjęcie. Pomogła nam Katherina. O 16:20 przyszła do mnie Ilonka, która powiedziała, że już o 16 powinnyśmy być w Klubie 3. Nie ukrywam, że zdenerwowałam się bardzo na wieść o tym, że znowu coś przeoczyła. Eszter pracowała w tym czasie nad moim wizerunkiem:-)
W Klubie zastałyśmy odświętnie ubranych i czekających na nas:Christiana, Ahmeda, Hassana, Stena i Charlotte. Pojechaliśmy wspólnie do restauracji, gdzie spotkaliśmy Marie, Sorena i pewną Norweżkę. Do końca nie rozumiem dlaczego była razem z nami, ale na pewno wkrótce się dowiem. Po obfitej kolacji przenieśliśmy się do domu Stena. To tam rozegrała się walka o prezenty. Był też konkurs: kto znajdzie w deserze „risengrod”(ryż a l’amande z gorącym wiśniowym sosem) kawałek migdału stanie się właścicielem kolejnego prezentu, itp. Idealnie pasowało do deseru porto.
Po 12 część z gości wróciła do domu z Ahmedem, my i Charlotte, Soren i Hassan zostaliśmy. Po godzinie pojechaliśmy taksówką do centrum i tam kontynuowaliśmy nasze Christmas party. W tym miejscu relacja dobiega końca:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz