czwartek, 2 grudnia 2010

02.12.2010 Czwartek

Czwartki i piątki od tygodnia wiążą się z koszmarem porannego wstawania o 6:40. Nie wiem jak wrócę do rzeczywistości, gdzie czasami trzeba wstać o 5, by dostać się na uczelnię. Tutaj jednak wszystko wydaje się łatwiejsze.
Kolejne próby naszego przedstawienia. Długie, żmudne i trochę nieefektywne. Oby to były tylko moje obawy. Widzę, że Ilonka ma ewidentnie jakiś problem ze sobą, niestety musi sobie poradzić z nim sama, bo ja i bez tego mam wystarczająco dużo stresu. Dzisiaj również rozmawialiśmy o naszych pracach semestralnych. Moja grupa została przydzielona Susane, która pytała nas jak przebiega nasz proces twórczy. W naszym przypadku zbieramy materiały, sporo już mamy. Teraz trzeba to wszystko pięknie przełożyć na pracę pisemną, prezentację i ćwiczenie dla całej grupy.
Po szkole poszłyśmy do Klubu 3, by porozmawiać z Ahmedem o jego zajęciu. Poznałam też Sorena. Jedyny pracownik,którego do tej pory nie miałam okazji poznać. Zostałyśmy na chwilę, by pogadać ze starszymi chłopakami. Dzisiaj urządzili sobie turniej bokserski, więc mogłyśmy im pokibicować. Po powrocie odwiedziłam Ilonkę, by pożyczyć od niej mikser i upiec piernik, którego jutro wręczę jako prezent jednej z osób z Klubu 3. Mam nadzieję, że jest to dobry wypiek i nikomu nie zaszkodzi. Dzisiaj też pozbyłam się moich słoiczków, które wszyscy znają w Hajredalu:-)Strasznie dużo się ostatnio dzieje, do tego stopnia, że wydaje mi się, że brakuje mi ciągle czasu.
Właśnie Eszter opuściła mój pokój, po krótkiej konwersacji na tematy powszechnie znane dziewczynom pożegnałyśmy się, życząc sobie wzajemnie kolorowych snów. Przede mną jeszcze wizyta w kuchni, bo pewnie pozostawiłam tam jakieś rzeczy, które należy posprzątać.Dobranoc, pchły na noc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz