niedziela, 5 grudnia 2010

04.12.2010 Sobota

Sobota trwała krótko i bardzo intensywnie. Oczywiście nie byłam w stanie wstać rano i pojechać na uczelnię. Ale miałam przy tym sporo szczęścia, ponieważ International Workshop Day okazał się wyjątkowo nieudany, ponieważ przyszło tylko 10 osób. Eszter przygotowała po powrocie posiłek dla nas i opowiedziała jak było w szkole. Później krótka drzemka przed kolejną imprezą miała uratować mnie przed złym samopoczuciem. O 9:30 rozpoczęło się przyjęcie urodzinowe Iriny, naszej rumuńskiej współlokatorki. Przyszło mnóstwo gości, których w większości nie znałam. Wydaje mi się, że to była pierwsza taka impreza w naszym akademiku, która przeciągła tylu ludzi i większość z nich była w świetnych nastrojach. Świetne towarzystwo, muzyka, czego chcieć więcej? O 12 pojechałyśmy do centrum, jak zwykle do Social Clubu. Tam impreza była średnia, dlatego też wróciłam o 3 do domu. Oczywiście, spotkałam naszą party-classmate Sandruśkę. Kiedy dotarłam do naszego akademika impreza trwała w najlepsze, ale gości było już zdecydowanie mniej, a większość z nich była w kiepskiej formie. Wróciłam więc do swojego pokoju i nawet głośna muzyka nie przeszkodziła mi w zaśnięciu. Byłam bardzo zmęczona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz