Ważny dzień dla mnie. Sprawdzenie swoich sił. Pokazanie, że pobyt w Danii czegoś mnie nauczył, i bynajmniej nie mam na myśli tylko akademickiego punktu widzenia. Rano, jak zwykle wydawało mi się, że mam za mało czasu, ale trudno się dziwić, skoro wstałam tak późno. Mamo, spokojnie, zjadłam śniadanie. Praktycznie to samo od kilku tygodni. W tym miejscu chciałabym podziękować mojej koleżance Agnieszce Sz., która podsunęła mi pomysł na płatki z mlekiem na śniadanie każdego dnia. Na przystanku czekała na mnie moja ekipa. 90 jak zwykle spóźniony. Przyzwyczailiśmy się. W autobusie Barry powiedział mi, że Ilona zaspała. Chyba pierwszy raz się jej to przydarzyło. Była 8:48, doskonale pamiętam, bo spojrzałam na zegar wyświetlający się nad moją głową. Zdążyła na naszą prezentację, bo zgodnie z harmonogramem zaczynałyśmy nasze wystąpienie o 11. Przed nami były dwie grupy: Simona, Sandra, Vaida, Gintare, Mateja oraz druga prezentacja Diany. Dziewczyny przygotowane, przeprowadziły też ciekawe ćwiczenie dla nas. Diana, jak zwykle zaszalała. Wystąpiła bez żadnego przygotowania, mówiła co przychodziło jej do głowy,stąd też zarzut o brak jakichkolwiek podstaw teoretycznych, schematu wypowiedzi. Mówiła o komunikacji niewerbalnej z dziećmi, używała doświadczeń z praktyk, na które nie chodziła zbyt często. Po przerwie przyszła nasza kolej. Nasza prezentacja bardzo spodobała się wykładowcom, reszcie grupy, podkreślali, że bardzo zaangażowałyśmy się w przygotowanie tego tematu. Nasze ćwiczenie z dramy, gdzie Vlado występował jako role model, a reszta podzielona była na uczniów duńskich i imigrantów wzbudziło sporo emocji. Trudno napisać mi wszystko ze szczegółami, staram się uchwycić momenty, które w przyszłości pozwolą odtworzyć tą sytuację na nowo.
Jeżeli chodzi o uczucia towarzyszące to muszę przyznać, że byłam dziwnie spokojna, w trakcie pewna siebie, a na koniec bardzo szczęśliwa. Fruwałam kilka centymetrów nad ziemią. Może jutro jeszcze coś dodam.
Zamknęłam konto w Nordei. Poszło bez problemu, bardzo szybko. Kupiłam ostatni bilet na 10 przejazdów. Można szaleć! Nie mam jeszcze prezentu na czwartek.
Po powrocie zjadłam mini obiad, otworzyłam plik z evaluation do wypełnienia, ale byłam zbyt zmęczona, by zrobić cokolwiek. Położyłam się na chwilę... i wstałam o 22. Pewnie nie przerywałabym sobie, gdyby nie fakt, że muszę się przygotować na ostatni element mojego zaliczenia. Tak, jutro ostatni dzień akademicki na Peter Sabroe Seminariet.
Ktoś powiedział, że zazdrości mi tego bloga. Zapytałam dlaczego, odpowiedź: za chęć i wytrwałość. To był najlepszy pomysł na jaki mogłam wpaść, by uchwycić wspomnienia. Mówi się tak o zdjęciach, ale ja jednak wole słowo pisane. Na początku wpisy pozwalały mi przetrwać kryzys Hajredalu, były dni, kiedy przeklinałam, że przez lenistwo muszę nadrobić w opisie dwa dni,a już nie pamiętałam, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Mogłam to przerwać kiedy tylko chciałam, ale daje mi to niesamowitą przyjemność. Cieszę się, że ktoś czyta każdego dnia moje wpisy i czeka na kolejne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz