czwartek, 25 listopada 2010

25.11.2010 Czwartek

Wczoraj wydarzyła się rzecz niebywała. Upiekłam pierwszy w swoim życiu piernik i moje wspaniałe krytyczki kulinarne, które mieszkają ze mną ogłosiły jednoznacznie, że jest... dobry! Chyba nie muszę opisywać swojej radości, spróbujcie ją sobie wyobrazić:-) Niestety, nastawienie na dzisiaj nie było już takie pozytywne jak zazwyczaj. Nie dla tego, że dzisiaj jest poniedziałek(bo nie jest), ale dlatego, że zaczęliśmy nowy projekt związany z teatrem cieni. Realizujemy go we współpracy ze studentkami duńskimi. W mojej grupie są 4 sympatyczne Dunki, na co dzień przyjaciółki. Chyba za sprawą Ilonki po dzisiejszym dniu myślą, że przyjechałyśmy z kraju Trzeciego Świata. Gdy oznajmiłyśmy im, że mieszkamy w dzielnicy Brabrand, jedna z nich oznajmiła: "Jak byłam mała to mama powtarzała mi, że nigdy nie wolno mi tam pójść, bo tam się różne złe rzeczy dzieją i jeszcze nigdy tam nie byłam". Pewnie gdybyśmy mieszkały w innej dzielnicy i ktoś opisałby nam Brabrand w ten sposób pewnie też zrezygnowałybyśmy z wycieczki w te okolice. Pamiętam, że początki były trudne.

Koszmarnie trudno przyszło mi wstać przed 7, żeby zdążyć na zajęcia o 8:30 i tak zaczynaliśmy je o 9:00, bo większość osób nie przyszła na czas, a nasi wykładowcy chcieli zacząć omawianie projektu. Wszystko działo się bardzo szybko. Zostaliśmy podzieleni, dobraliśmy się w pary, a potem połączyliśmy z duńskimi studentami.
Najtrudniejszy moment przyszedł później-propozycje związane z przedstawieniem. Wyszłyśmy od poważnych tematów: Polska-Dania, dzieci imigrantów, itp., po sceny z bajek, zabawne cechy Duńczyków, aż w końcu doszłyśmy do punktu, w którym zdecydowałyśmy się na przedstawienie fairytales vs modern culture. Będzie to krótka historia z morałem. Dzisiaj wybrałyśmy postacie, opracowałyśmy wstępny plan, próbowałyśmy dobrać muzykę i przymierzałyśmy nasze stroje. Tyle szczegółów na dzisiaj. Nie siedziałyśmy w szkole do 15, jak założono na wstępie. Może ze względu na to, że był to nasz pierwszy dzień i już więcej nie byłyśmy w stanie osiągnąć. W każdym razie chętnie pojechałam do akademika. U nas jest już bardzo dużo śniegu i nic nie wskazuje na to, że powinno przestać padać. Cieszę się na taką pogodę:-)
Coraz bliżej święta, a co za tym idzie w końcu spotkam się z rodzinką. Jeszcze tylko 27 dni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz