środa, 24 listopada 2010

21.11.2010 Niedziela

Nasze budziki zadzwoniły o 9:30. Nikomu, poza Ilonką nie chciało się wstawać, bo tak przyjemnie było dobrze się wyspać w ciepłym i przytulnym miejscu, gdy na dworze było tak zimno... Ale czas uciekał nieubłaganie, a przecież jeszcze tyle rzeczy chcieliśmy zobaczyć. Pożegnaliśmy Kacpra, który tego samego dnia wracał do Arhus. Charlotte wybrała się z nami na wycieczkę, pokazała nam Teatr Narodowy i Operę Królewską. Przeszliśmy również przez dzielnicę Nyhavn, gdzie sprzedawcy zachęcali do kupowania świątecznych dekoracji i innych pamiątek. Bardzo chciałam zobaczyć Amalienborg, gdzie straż pełni gwardia królowej. Później przyszedł czas na wieżę widokową, z której można było zobaczyć panoramę miasta. Imponujący widok, można się zakochać w stolicy. W wieży mieściła się również galeria sztuki, gdzie do dzisiaj można było oglądać wystawę sztuki współczesnej, jak dla mnie bardzo alternatywnej. Najbardziej szokujący element przedstawiał fazy życia muchy. Trudno opisać. Przerwa obiadowa w tureckiej restauracji. Zabraliśmy swoje bagaże z budynku, w którym mieściła się organizacja i pożegnaliśmy się z Charlotte, która postanowiła odwiedzić swoją koleżankę. My udaliśmy się na dworzec kolejowy, by pojechać do Szwecji, a konkretnie do Malmo. Pani w okienku kasowym na wieść,iż jesteśmy studentami dała nam zniżkę...familijną. Podróż pociągiem, poza wysokim standardem podróżowania była interesująca również z innego powodu. Podróżowaliśmy mostem oddanym do użytku w 2000 roku, który ma długość 8 km i wznosi się 70 m ponad poziom wody. Nasza podróż trwała około 40 minut. Właściwie do Szwecji wybraliśmy się bez żadnego planu, naszym celem była wycieczka do Szwecji, zwiedzanie miasta, portu i robienie zdjęć. Podczas podróży pociągiem widziałam również wiatraki ustawione w morzu pomiędzy Danią i Szwecją.


Z Malmo wróciliśmy do Kopenhagi. Uzupełniliśmy kolekcję zdjęć o park rozrywki Tivoli i Pomnik Andersena. Na koniec kolacja w Burger King i podróż pociągiem bez biletu do stacji Velby. Co to był za stres, kiedy kontroler biletu był w przedziale obok! Na szczęście zdążyliśmy wysiąść na czas. Nasz autokar już czekał, zajęliśmy miejsca. Zmęczeni ale zadowoleni wracaliśmy do portu. Na promie pożegnałyśmy się uroczyście z morzem. Potem pozostało nam już tylko wrócić z centrum do Hajredalu. Mieliśmy sporo szczęścia, bo 16 już na nas czekała.

Gdyby nie to, że Barry zgubił swój portfel, mogłabym śmiało powiedzieć, że ta wycieczka była super!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz