środa, 24 listopada 2010

20.11.2010 Sobota

O 6:00 opuściłam swój pokój, by w ten sposób rozpocząć swoją wycieczkę do Kopenhagi. O 6:45 byliśmy już w autobusie, który miał nas zawieść do Kopenhagi. Na dworcu autobusowym przywitał nas zabawny starszy Duńczyk, który chyba miał ciężką piątkową noc. Początkowo byłyśmy z Ilonką pełne obaw, ponieważ myślałyśmy, że on może być kierowcą autobusu. Na szczęście dla nas, kierowcą okazał się być zupełnie kto inny. Po opłaceniu biletów pojechaliśmy do portu, gdzie przesiedliśmy się na pokład promu. Podróż promem trwała 1 godz. 30 minut. Po tym jak dostaliśmy się na ląd, czekała nas jeszcze 1,5 godzinna podróż autokarem do stolicy Danii. W tym czasie mogliśmy podziwiać piękne widoki, nizinny krajobraz, który w pewnych momentach łączył się w oddali z morzem. Miejscami widzieliśmy połacie pokryte grubą warstwą śniegu. Naszą podróż zakończyliśmy blisko stacji Valby, gdzie nie do końca wiedzieliśmy jak się dostać do centrum. W skrócie: po przejściach dotarliśmy do centrum miasta, gdzie odwiedziliśmy Ogród Królewski przy zamku Rosenborg. Potem naszym celem była informacja turystyczna, do której dotarcie zajęło nam mnóstwo czasu. W między czasie, "błąkając się" po ulicach Kopenhagi natrafiliśmy na wiele interesujących pomników. Przeszliśmy najdłuższą(1,2 km)ulicę Kopenhagi-Strøget, która po obu swoich stronach zachwycała pięknymi wystawami sklepowymi znanych na całym świecie marek. Sprzedawcy zadbali już również o świąteczny wystrój. Kopenhaga jest miastem bogatych ludzi, idąc napotyka się na wystylizowanych mieszkańców w różnym wieku, którzy nie stronią od bardzo drogich lokali i innych punktów handlowych:-)
W drodze do informacji spotkaliśmy ludzi, którzy zaoferowali nam bilety na wycieczkę autobusem Jump on, Jump off, oczywiście przystaliśmy na ich propozycję w przystępnej cenie i był to strzał w dziesiątkę.
Okazało się również, że centrum informacji było bardzo blisko miejsca, w którym kupiliśmy bilety. Zabraliśmy niezbędne mapy, informatory turystyczne i zapytałyśmy o połączenia komunikacyjne z Malmo. "Wskoczyliśmy" do zielonego autobusu, nałożyliśmy słuchawki i oddaliśmy się przyjemności słuchania lektora, który w naszych ojczystych językach opowiadał o zabytkach i atrakcjach Kopenhagi. Na naszej trasie mieliśmy możliwość "wyskoczenia" na dwunastu przystankach. Jako pierwszy wybraliśmy przystanek przy Małej Syrence. Wszyscy przed naszą wycieczką zapewniali nas, że nie spotkamy symbolu Danii, ponieważ została ona wywieziona do Szanghaju na wystawę Expo. Ku naszej wielkiej radości tego dnia, kiedy my przybyliśmy do stolicy, Mała Syrenka wróciła z Chin. Wielu Duńczyków zebrało się, by przywitać ją z należytym szacunkiem. Były przemówienia władz, wiersze i mnóstwo duńskich flag.
Później wybraliśmy się na spacer po okolicy.
"Wskoczyliśmy" po godzinie do zielonego autobusu, który zawiózł nas do centrum. Zdecydowaliśmy się pozostać w autobusie i udać się w kierunku Christiani nazywanej Małym Amsterdamem. Mieszkańcy tej dzielnicy nie życzą sobie zdjęć. Niestety, w pewnym momencie zepsuł się system i nie mogliśmy już dowiedzieć się nic więcej o urokach Kopenhagi. Po wycieczce autobusem poszliśmy zobaczyć jak wygląda Tivoli nocą i byliśmy zachwyceni, zwłaszcza Ilonka, która chciała przejechać się gigantyczną kolejką górską. Niestety, cena biletu zaskoczyła nas. Koszt wejścia na teren parku rozrywki: 75 dkk, możliwość korzystania ze wszystkich atrakcji: 280 dkk.

Kolacja była w Burger Kingu. Tam postanowiliśmy również zaczekać na wiadomość od Charlotte. Po godzinie spotkaliśmy się na mieście. Charlotte i jej chłopak Kacper, którzy wracali z urodzin siostrzenicy Kacpra i my, wspólnie udaliśmy się na miejsce naszego noclegu. Organizacja studencka, która sprawdza jakość kształcenia pedagogów, pomaga studentom rozwiązywać problemy związane ze studiami-tak, tam spaliśmy. Przytulne mieszkanie połączone z kuchnią, salonem, jadalnią i toaletą, plus biura. Na kolację zjedliśmy spagetti. Potem dłuuugo rozmawialiśmy, niektórzy kłócili się, a Charlotte bawiła się w fryzjera swojego chłopaka. Para postanowiła wyjść na miasto, a my turyści udaliśmy się do swoich śpiworków, by jutro rozpocząć kolejny dzień pełen wrażeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz