wtorek, 30 listopada 2010

30.11.2010 Wtorek

Udało się! Odwiedziłam moje dwa wspaniałe miejsca w Danii( za darmo).Najpierw ARoS muzeum. Kilka pięter, z najwyższego rozpościera się piękny widok z panoramą miasta. Można również odwiedzić wystawę "Golden Age". Kolejne piętro poświęcone było rodzinie Królowej Małgorzaty. Na ekranach ustawionych w poszczególnych salach można było obejrzeć relację z wizyty pary królewskiej w muzeum, gdzie przygotowywano dopiero piętro poświęcone rodzinie królewskiej. Inna wystawa poświęcona była postaciom bajkowym, kreskówką. Jutro czeka mnie kontynuacja zwiedzania.
Muzeum odwiedziliśmy w ramach zajęć. Naszym zadaniem jest przygotowanie dla innej grupy zadania, które będzie łączyło się z treścią wykładu o wykorzystaniu sztuki w nauczaniu. Mam nadzieję, że nasze zadanie będzie odpowiednie i zadowoli Susane. Nad swoją partią muszę jeszcze popracować.
Po muzeum spotkałyśmy się w Klubie 3 z Ahmedem, który udzielił nam krótkiego wywiadu dotyczącego role models. Spędziłyśmy tam dwie godziny i wróciłyśmy do naszej "bazy".

Umówiłam się z Eszter, że dzisiaj również idziemy do Den Gamble By, czy jak kto woli Old Town. Dzisiaj było możliwe wejście za darmo, dzięki organizacji Student House. Warto było wybrać się w okresie świątecznym, ponieważ czekały na nas ekspozycje poświęcone tradycji świątecznej Duńczyków. To pierwszy skansen, w którym spotkałam aktorów odgrywających role mieszkańców starego miasta. W uliczkach można było spotkać małe kramiki ze specjałami kuchni duńskiej, pamiątkami i świątecznymi ozdobami. Zawsze, kiedy przejeżdżałam obok tego miejsca wydawało mi się ono małe. Byłam mile zaskoczona, kiedy zobaczyłam jak wiele budynków pozostało po starym mieście i jak bogatym zbiorem zabytkowych przedmiotów dysponują mieszkańcy Arhus.

Po powrocie, zabrałyśmy się za gotowanie. Eszter pierwszy raz próbowała polski kisiel i chyba jej smakował:-)Zwykle śmiało wyraża swoją krytykę, a w tym wypadku było inaczej. Obejrzałyśmy przy kolacji "The Back-Up Plan". Potwierdziło się, że uwielbiam komedie romantyczne...
ANDRZEJKI!ANDRZEJKI!ANDRZEJKI!ANDRZEJKI!ANDRZEJKI!ANDRZEJKI!ANDRZEJKI!ANDRZEJKI

29.11.2010 Poniedziałek

Zapomniałam opisać bójkę, która miała miejsce na terenie naszego akademika. Bili się Jurij z pewnym Belgiem. Belg,niestety doznał urazu( dzisiaj przeszedł operację żuchwy). Całe zajście miało miejsce w ubiegły piątek.

Dzisiejsze zajęcia były dziwne. Najpierw powrócił temat prac zaliczeniowych. Okazało się, że można je pisać samodzielnie, a nie w grupach. Irena poruszyła temat nieobecności Diany, o której Susane nie miała bladego pojęcia. Moi koledzy poskarżyli się również na stosunek Nielsa do nas. Mówiono o tym, że jest ironiczny, zły, wysyła maile niemiłej treści. Susane z jednaj strony próbowała go bronić, z drugiej sama przyznała, że istnieje pewien konflikt pomiędzy nami i Nielsem. Czułam się zażenowana, bo wiem, że nawet jeżeli coś było nie tak, to na dwa tygodnie przed zakończeniem semestru nie ma sensu roztrząsać tej sprawy. Głównie chodziło o przymusową aktywność na forum, które założył Niels dla studentów kursu H-H-H. Potem przeszliśmy do właściwej części wykładu, który z wszystkich pozostałych study circles wydawał się najtrudniejszy. Zwróciłam uwagę Susany zadając jedno, ale jakże ważne pytanie dotyczące treści lektury. Cieszę się z tego, że moje myślenie po angielsku w końcu stało się realne.
Po zajęciach udałam się do Biblioteki Uniwersyteckiej, żeby oddać moje dwie lektury. Potem już tylko czekała mnie wycieczka do City Vest i poszukiwanie prezentów dla kogoś z Klubu 3. Przy okazji prezentów, Madeleine wyszła z propozycją zorganizowania mikołajkowych prezentów dla siebie nawzajem. Zobaczymy co z tego będzie.
Znalazłyśmy odpowiednie prezenty i wróciłyśmy do Hajredalu. Odwiedziłąm Ilonę, żeby porozmawiać o naszym projekcie.

Wieczorem, razem z Ester i Mateuszem obejrzeliśmy film "Dear John". Wspaniały film. W porównaniu z "Day. Night", który oglądaliśmy w niedzielę, mogę śmiało przyznać-wyśmienity. Podobają mi się te nasze wieczory filmowe połączone z rozmowami.

niedziela, 28 listopada 2010

28.11.2010 Niedziela

Byłam pewna, że nie zdążymy na autobus, bo początkowo nieszczególnie chciało mi się wychodzić na zewnątrz. Zdążyłyśmy. Jeżeli chcecie przeżyć szaloną noc, potrzebujecie 2 szalonych Hiszpanek. Cóż to była za noc! Wróciłyśmy do domu o 7:30. Uff, emocje już powoli opadają, ale wspomnienia zostaną na zawsze...Nasz pakt został zrealizowany:-)

27.11.2010 Sobota

Dzisiejszy dzień poświęciłam na szukanie materiałów do mojej pracy licencjackiej. Strasznie mnie to jednak zestresowało i postanowiłam udać się do kuchni i ugotować coś co sprawi, że poczuję się lepiej. Zadziałało. Sprawdziłam też co stało się po tym, jak opublikowałam mój dziennik praktyk. Oczywiście, Niels zarzucił mnie mnóstwem pytań bardziej szczegółowych, wymagających zastanowienia. Ale najważniejszym momentem dnia i tak była nasza impreza pod hasłem "Hot Party". O 21:30 w naszej kuchni było sporo gości i jeszcze więcej wina. Byli nasi współlokatorzy i goście: Mark, Niecolas, Marie, Angela, Rohio, dziewczyna z Armenii, Mateusz, 12 osób z Polski, których zaprosiła Ania. Dziewczyny zaczęły przygotowywać grzane wino. Dodawałyśmy kolejno przyprawy, pomarańcze, mandarynki i jabłka. Wino było pyszne. Impreza całkiem niezła, muszę się pochwalić. O 12 postanowiłyśmy z Eszter i dwiema szalonymi Hiszpankami udać się do centrum, żeby się jeszcze lepiej zabawić.

piątek, 26 listopada 2010

26.11.2010 Piątek

Proszę odwiedzających Gości, dzisiaj do Arhus przyjechał Święty Mikołaj ze swoją świtą, by zapalić światełka na deptaku, w centrum miasta. Jest to wielkie wydarzenie, w którym uczestniczą całe rodziny, mnóstwo studentów chciało zobaczyć defiladę poprzedzającą przyjazd Mikołaja. W końcu pojawił się długo oczekiwany gość, przyjechał Rolls Royce'm. Z tej okazji sklepy otwarte są do północy, a świąteczne markety, gdzie można kupić wszystko, co związane ze świętami, począwszy od grzanego wina na ozdobach skończywszy, cieszą się dużą popularnością. Miasto wygląda pięknie, mimo -4 stopni na zewnątrz i prószącego śniegu warto było wyjść na powitanie Świętego Mikołaja. Szkoda, że w Polsce nie mamy takich akcji, zwłaszcza dla maluchów. W City Vest również można poczuć atmosferę świąt. Ludzie na potęgę kupują wino. My kupiłyśmy tylko 5l:-)

Jeżeli chodzi o realizację naszego projektu, to przeszłyśmy do fazy drugiej-powtarzanie, powtarzanie i jeszcze raz powtarzanie.

czwartek, 25 listopada 2010

25.11.2010 Czwartek

Wczoraj wydarzyła się rzecz niebywała. Upiekłam pierwszy w swoim życiu piernik i moje wspaniałe krytyczki kulinarne, które mieszkają ze mną ogłosiły jednoznacznie, że jest... dobry! Chyba nie muszę opisywać swojej radości, spróbujcie ją sobie wyobrazić:-) Niestety, nastawienie na dzisiaj nie było już takie pozytywne jak zazwyczaj. Nie dla tego, że dzisiaj jest poniedziałek(bo nie jest), ale dlatego, że zaczęliśmy nowy projekt związany z teatrem cieni. Realizujemy go we współpracy ze studentkami duńskimi. W mojej grupie są 4 sympatyczne Dunki, na co dzień przyjaciółki. Chyba za sprawą Ilonki po dzisiejszym dniu myślą, że przyjechałyśmy z kraju Trzeciego Świata. Gdy oznajmiłyśmy im, że mieszkamy w dzielnicy Brabrand, jedna z nich oznajmiła: "Jak byłam mała to mama powtarzała mi, że nigdy nie wolno mi tam pójść, bo tam się różne złe rzeczy dzieją i jeszcze nigdy tam nie byłam". Pewnie gdybyśmy mieszkały w innej dzielnicy i ktoś opisałby nam Brabrand w ten sposób pewnie też zrezygnowałybyśmy z wycieczki w te okolice. Pamiętam, że początki były trudne.

Koszmarnie trudno przyszło mi wstać przed 7, żeby zdążyć na zajęcia o 8:30 i tak zaczynaliśmy je o 9:00, bo większość osób nie przyszła na czas, a nasi wykładowcy chcieli zacząć omawianie projektu. Wszystko działo się bardzo szybko. Zostaliśmy podzieleni, dobraliśmy się w pary, a potem połączyliśmy z duńskimi studentami.
Najtrudniejszy moment przyszedł później-propozycje związane z przedstawieniem. Wyszłyśmy od poważnych tematów: Polska-Dania, dzieci imigrantów, itp., po sceny z bajek, zabawne cechy Duńczyków, aż w końcu doszłyśmy do punktu, w którym zdecydowałyśmy się na przedstawienie fairytales vs modern culture. Będzie to krótka historia z morałem. Dzisiaj wybrałyśmy postacie, opracowałyśmy wstępny plan, próbowałyśmy dobrać muzykę i przymierzałyśmy nasze stroje. Tyle szczegółów na dzisiaj. Nie siedziałyśmy w szkole do 15, jak założono na wstępie. Może ze względu na to, że był to nasz pierwszy dzień i już więcej nie byłyśmy w stanie osiągnąć. W każdym razie chętnie pojechałam do akademika. U nas jest już bardzo dużo śniegu i nic nie wskazuje na to, że powinno przestać padać. Cieszę się na taką pogodę:-)
Coraz bliżej święta, a co za tym idzie w końcu spotkam się z rodzinką. Jeszcze tylko 27 dni...

środa, 24 listopada 2010

24.11.2010 Środa

Coraz bliżej święta, najlepszym na to dowodem jest śpiewanie przez nas "Last Christmas" na przystanku autobusowym. Ilość śniegu jest zadawalająca, dla niektórych jest to zjawisko niezwykłe. Wczoraj obserwowałam grupę Turków i Hiszpanów walczących w nocy w bitwie na śnieżki. Jak dzieci:-)

Dzisiaj przedstawiłyśmy naszą najbardziej zabawną prezentację, jaką do tej pory miałam okazję przygotować. "DANISHNESS-trousers into socks-new fashion". Nasz wykładowca był w szoku. Jako niespodziankę odtworzyłyśmy nagrany wczoraj filmik z udziałem Gintare, która prezentuje jak właściwie zastosować ten trend. Bezcenne. Pozostałe dwie grupy też wykazały się niezwykłą kreatywnością. Pierwsza grupa prezentowała zwyczaje żywieniowe, a jako niespodziankę przygotowali dla nas kanapki z duńskich produktów. Trzecia grupa zajęła się zagadnieniem rowerzystów w mieście.

23.11.2010 Wtorek

O 13:00 wyruszyłyśmy na poszukiwanie respondentów, którzy odpowiedzą na nasze pytania i dodatkowo pozwolą sfotografować swoje obuwie i będą reprezentować new fashion-spodnie w skarpetkach. Nie było to łatwe zadanie z uwagi na fakt, iż padał śnieg, było przeraźliwie zimno i wiał silny wiatr. Próbowałyśmy namierzyć nasze "ofiary" w centrum handlowym, ale niestety nie było ich zbyt wiele. Przeniosłyśmy się więc w okolice pobliskiej szkoły, bo przecież kto jak kto, ale nastolatki znają się na modzie najlepiej. Nie pomyliłyśmy się. Zebrałyśmy wszystkie niezbędne dane do naszych badań. U mnie przygotowałyśmy prezentację multimedialną, nawet nakręciłyśmy filmik instruktażowy: jak poprawnie bawić się modą w tym wydaniu:-)

Resztę wieczoru spędziłam w swoim towarzystwie. Mój spokój przerwała niespodziewana wizyta Mateusza i Ester. W końcu postanowiliśmy wyprowadzić Leo, kota Eszter na spacer, bo przecież biedak jeszcze nigdy nie miał kontaktu ze śniegiem, chyba był przerażony i wcale mu się nie podobało.

P.S Dzięki Mati za NORMALNY obiad...

22.11.2010 Poniedziałek

Po wyczerpującej wycieczce i krótkim, bo tylko 3 godzinnym śnie przyszło mi się zmierzyć z kolejnym Study circle, tym razem dotyczącym antropologii, kultury, a konkretniej w odniesieniu do Danii i jej mieszkańców. Pan, który wiele lat spędził w Ameryce bardzo chętnie rozmawiał z nami o różnych sprawach kulturowych, o uwarunkowaniach historycznych. Czasami trudno było mi nadążyć za jego tokiem rozumowania, ale starałam się ze wszystkich sił. Jednak brak snu dawał o sobie znać. Okazało się również, ku mojej rozpaczy, że zajęcia trwały od 9:00 do 15:00. Dramat, prawie zasnęłam na ławce.
Na koniec nasz wykładowca powiedział nam jakie mamy zadanie na jutro. Otóż, każda z 3 grup miała przeprowadzić jakieś badanie dotyczące cechy charakterystycznej Duńczyków. Powinniśmy wybrać odpowiednie metody i opracować wyniki, a w środę przedstawimy je przed kolegami i koleżankami z kursu.

Wieczorem odwiedzili nas Francuzi, przyjaciele Nicholasa, chłopaka Iriny. A my z Eszter urządziłyśmy sobie wieczór filmowy. W pierwszej kolejności "Yes Man", następnie "Leap Year".

21.11.2010 Niedziela

Nasze budziki zadzwoniły o 9:30. Nikomu, poza Ilonką nie chciało się wstawać, bo tak przyjemnie było dobrze się wyspać w ciepłym i przytulnym miejscu, gdy na dworze było tak zimno... Ale czas uciekał nieubłaganie, a przecież jeszcze tyle rzeczy chcieliśmy zobaczyć. Pożegnaliśmy Kacpra, który tego samego dnia wracał do Arhus. Charlotte wybrała się z nami na wycieczkę, pokazała nam Teatr Narodowy i Operę Królewską. Przeszliśmy również przez dzielnicę Nyhavn, gdzie sprzedawcy zachęcali do kupowania świątecznych dekoracji i innych pamiątek. Bardzo chciałam zobaczyć Amalienborg, gdzie straż pełni gwardia królowej. Później przyszedł czas na wieżę widokową, z której można było zobaczyć panoramę miasta. Imponujący widok, można się zakochać w stolicy. W wieży mieściła się również galeria sztuki, gdzie do dzisiaj można było oglądać wystawę sztuki współczesnej, jak dla mnie bardzo alternatywnej. Najbardziej szokujący element przedstawiał fazy życia muchy. Trudno opisać. Przerwa obiadowa w tureckiej restauracji. Zabraliśmy swoje bagaże z budynku, w którym mieściła się organizacja i pożegnaliśmy się z Charlotte, która postanowiła odwiedzić swoją koleżankę. My udaliśmy się na dworzec kolejowy, by pojechać do Szwecji, a konkretnie do Malmo. Pani w okienku kasowym na wieść,iż jesteśmy studentami dała nam zniżkę...familijną. Podróż pociągiem, poza wysokim standardem podróżowania była interesująca również z innego powodu. Podróżowaliśmy mostem oddanym do użytku w 2000 roku, który ma długość 8 km i wznosi się 70 m ponad poziom wody. Nasza podróż trwała około 40 minut. Właściwie do Szwecji wybraliśmy się bez żadnego planu, naszym celem była wycieczka do Szwecji, zwiedzanie miasta, portu i robienie zdjęć. Podczas podróży pociągiem widziałam również wiatraki ustawione w morzu pomiędzy Danią i Szwecją.


Z Malmo wróciliśmy do Kopenhagi. Uzupełniliśmy kolekcję zdjęć o park rozrywki Tivoli i Pomnik Andersena. Na koniec kolacja w Burger King i podróż pociągiem bez biletu do stacji Velby. Co to był za stres, kiedy kontroler biletu był w przedziale obok! Na szczęście zdążyliśmy wysiąść na czas. Nasz autokar już czekał, zajęliśmy miejsca. Zmęczeni ale zadowoleni wracaliśmy do portu. Na promie pożegnałyśmy się uroczyście z morzem. Potem pozostało nam już tylko wrócić z centrum do Hajredalu. Mieliśmy sporo szczęścia, bo 16 już na nas czekała.

Gdyby nie to, że Barry zgubił swój portfel, mogłabym śmiało powiedzieć, że ta wycieczka była super!

20.11.2010 Sobota

O 6:00 opuściłam swój pokój, by w ten sposób rozpocząć swoją wycieczkę do Kopenhagi. O 6:45 byliśmy już w autobusie, który miał nas zawieść do Kopenhagi. Na dworcu autobusowym przywitał nas zabawny starszy Duńczyk, który chyba miał ciężką piątkową noc. Początkowo byłyśmy z Ilonką pełne obaw, ponieważ myślałyśmy, że on może być kierowcą autobusu. Na szczęście dla nas, kierowcą okazał się być zupełnie kto inny. Po opłaceniu biletów pojechaliśmy do portu, gdzie przesiedliśmy się na pokład promu. Podróż promem trwała 1 godz. 30 minut. Po tym jak dostaliśmy się na ląd, czekała nas jeszcze 1,5 godzinna podróż autokarem do stolicy Danii. W tym czasie mogliśmy podziwiać piękne widoki, nizinny krajobraz, który w pewnych momentach łączył się w oddali z morzem. Miejscami widzieliśmy połacie pokryte grubą warstwą śniegu. Naszą podróż zakończyliśmy blisko stacji Valby, gdzie nie do końca wiedzieliśmy jak się dostać do centrum. W skrócie: po przejściach dotarliśmy do centrum miasta, gdzie odwiedziliśmy Ogród Królewski przy zamku Rosenborg. Potem naszym celem była informacja turystyczna, do której dotarcie zajęło nam mnóstwo czasu. W między czasie, "błąkając się" po ulicach Kopenhagi natrafiliśmy na wiele interesujących pomników. Przeszliśmy najdłuższą(1,2 km)ulicę Kopenhagi-Strøget, która po obu swoich stronach zachwycała pięknymi wystawami sklepowymi znanych na całym świecie marek. Sprzedawcy zadbali już również o świąteczny wystrój. Kopenhaga jest miastem bogatych ludzi, idąc napotyka się na wystylizowanych mieszkańców w różnym wieku, którzy nie stronią od bardzo drogich lokali i innych punktów handlowych:-)
W drodze do informacji spotkaliśmy ludzi, którzy zaoferowali nam bilety na wycieczkę autobusem Jump on, Jump off, oczywiście przystaliśmy na ich propozycję w przystępnej cenie i był to strzał w dziesiątkę.
Okazało się również, że centrum informacji było bardzo blisko miejsca, w którym kupiliśmy bilety. Zabraliśmy niezbędne mapy, informatory turystyczne i zapytałyśmy o połączenia komunikacyjne z Malmo. "Wskoczyliśmy" do zielonego autobusu, nałożyliśmy słuchawki i oddaliśmy się przyjemności słuchania lektora, który w naszych ojczystych językach opowiadał o zabytkach i atrakcjach Kopenhagi. Na naszej trasie mieliśmy możliwość "wyskoczenia" na dwunastu przystankach. Jako pierwszy wybraliśmy przystanek przy Małej Syrence. Wszyscy przed naszą wycieczką zapewniali nas, że nie spotkamy symbolu Danii, ponieważ została ona wywieziona do Szanghaju na wystawę Expo. Ku naszej wielkiej radości tego dnia, kiedy my przybyliśmy do stolicy, Mała Syrenka wróciła z Chin. Wielu Duńczyków zebrało się, by przywitać ją z należytym szacunkiem. Były przemówienia władz, wiersze i mnóstwo duńskich flag.
Później wybraliśmy się na spacer po okolicy.
"Wskoczyliśmy" po godzinie do zielonego autobusu, który zawiózł nas do centrum. Zdecydowaliśmy się pozostać w autobusie i udać się w kierunku Christiani nazywanej Małym Amsterdamem. Mieszkańcy tej dzielnicy nie życzą sobie zdjęć. Niestety, w pewnym momencie zepsuł się system i nie mogliśmy już dowiedzieć się nic więcej o urokach Kopenhagi. Po wycieczce autobusem poszliśmy zobaczyć jak wygląda Tivoli nocą i byliśmy zachwyceni, zwłaszcza Ilonka, która chciała przejechać się gigantyczną kolejką górską. Niestety, cena biletu zaskoczyła nas. Koszt wejścia na teren parku rozrywki: 75 dkk, możliwość korzystania ze wszystkich atrakcji: 280 dkk.

Kolacja była w Burger Kingu. Tam postanowiliśmy również zaczekać na wiadomość od Charlotte. Po godzinie spotkaliśmy się na mieście. Charlotte i jej chłopak Kacper, którzy wracali z urodzin siostrzenicy Kacpra i my, wspólnie udaliśmy się na miejsce naszego noclegu. Organizacja studencka, która sprawdza jakość kształcenia pedagogów, pomaga studentom rozwiązywać problemy związane ze studiami-tak, tam spaliśmy. Przytulne mieszkanie połączone z kuchnią, salonem, jadalnią i toaletą, plus biura. Na kolację zjedliśmy spagetti. Potem dłuuugo rozmawialiśmy, niektórzy kłócili się, a Charlotte bawiła się w fryzjera swojego chłopaka. Para postanowiła wyjść na miasto, a my turyści udaliśmy się do swoich śpiworków, by jutro rozpocząć kolejny dzień pełen wrażeń.

wtorek, 23 listopada 2010

19.11.2010 Piątek

Dzisiaj czekała na nas miła niespodzianka. Zaraz po przyjściu zgromadziliśmy się w auli, aby obejrzeć na dużym ekranie nagranie z występów " Life songs" poszczególnych grup. Muszę przyznać, że polska piosenka w wykonaniu członków mojej grupy była fantastyczna. Wszystkie pozostałe występy były niezwykle i jeszcze raz przeżywaliśmy emocje związane z prezentacją naszych ulubionych piosenek. Nasz Pan od dramy powiedział nam również, że od czwartku zaczynamy pracować nad nowym projektem we współpracy z duńskimi studentami. Jak będzie, okaże się w przyszłym tygodniu.

Po krótkiej przerwie przeszliśmy do innej sali, by razem z dwójką wykładowców porozmawiać o naszych final papers. Każda osoba miała za zadanie przedstawić temat jaki chciałaby podjąć. Było to trudne zadanie, Panowie wykładowcy zadawali sporo pytań. Większość z nas tego dnia nie miała jeszcze pomysłu na to, co chciałaby zaprezentować. Ale nie ja:-)Ja od kilku dni intensywnie myślałam nad tematem i wymyśliłam.
Role model: How this kind of narratives can influence on young people?

We would like to write about young people who we have known, they work in youth club. They work in Klub 3 but they are students or graduated studies. One of them is medicine’s student. Once he came to Klub 3 in doctor costume and we asked him why he did it and he told us something about his unusual activity. It was beginning of our inspiration to write about it. Another man finished Social Pedagogy. Few times in month they are invited to some place and they tell young people their stories-life stories. We understand that pedagogues tried to show them that immigrant’s background doesn’t mean that they are worst that Danish. Or maybe we are wrong and it has another goal. They are from Palestine and Lebanon. For us it was really amazing because we’ve not heard about it in Poland, we could see it on some American’s movies and series.

We’ll try to connect it with lectures about narratives because they are like narrators of their own life which they share with another people by telling the stories. We want to check if it is useful or can it be used in Poland.

Working methods:

COLLECTING FORMAL INTORMATION:
-who invented this program?
-when was the first meeting?
-who can be a mentor?
- for whom are organizing meetings with mentor?
- how often do they meet?
- where do they meet?
-who pays for it?
- what are aims of this program?

OBSERVATION :We want to take part in one of this meetings when our friends from Klub 3 will be telling the story of their life.
INTERVIEW: We want to interview people who will come to meet with storytellers and pedagogues.

We don’t know yet which way we will choose to show our knowledge about this topic. Maybe, if it will be possible, we will show classmates some recording and slideshow in PowerPoint.



Pakowanie, bo jutro wyruszam na podbój Kopenhagi!

czwartek, 18 listopada 2010

18.11.2010 Czwartek

Dzisiaj skupiliśmy się na analizie filmu "Idioci". Film z 1998 roku produkcji duńskiej. Moje uczucia po filmie? Zmarnowałam dwie godziny. Ludzie udają upośledzonych, wchodzą w interakcje z przypadkowymi ludźmi, żeby, moim zdaniem, wywołać w nich wstyd, zażenowanie. Mimo, iż nasz wykładowca próbował usilnie przekazać nam przesłanie, że czasami trzeba spróbować jak to jest być osobą niepełnosprawną, to nie zgadzam się z nim, że ten film miał właśnie to na celu. Uważam, że chodziło zwyczajnie o wzbudzenie kontrowersji reżyserując film, w którym w pewnym momencie mamy do czynienia z pornografią, a bohaterzy zachowują się odrażająco. Mogę nawet powiedzieć, że ten obraz uwłacza godności osób upośledzonych, którzy mimo swoich ograniczeń pozostają pełnoprawnymi członkami człowieczeństwa. W tym punkcie nasz wykładowca miał chyba inny punkt widzenia. Jeżeli chodzi o wrażenia innych osób z grupy, to większość odniosła się do filmu bardzo krytycznie, niektóre osoby głęboko wierzące czuły się bardzo niezręcznie musząc oglądać wspomniane kino. Nikt nas nie uprzedził z czym będziemy musieli się zmierzyć.
Zupełnie z innej strony. Dzisiaj w końcu była pierwsza kontrola biletów w autobusie.

Na poprawę humoru obejrzałyśmy w trójkę: ja, Eszter i Ania film "Eat Pray Love" z Julią Roberts. Takie lekkie kino jest o niebo lepsze, zwłaszcza, gdy na zewnątrz tak strasznie zimno.

środa, 17 listopada 2010

17.11.2010 Środa

17 listopad...za miesiąc o tej porze pożegnamy się i wrócimy do swoich krajów, rodzin, na macierzyste uczelnie. Towarzyszą temu mieszane uczucia. Nie chcę nic stracić, chcę zobaczyć jak najwięcej przed wyjazdem, nie chcę się rozstawać z moimi nowymi przyjaciółmi...
Ostatnio usłyszałam, że jak jestem chora to jestem również bardziej wrażliwa na "homesickness".

Dzisiaj nasze zajęcia odbywają się bez udziału wykładowcy, więc postanowiono, że będziemy się wspólnie przygotowywać do jutrzejszych zajęć o godzinie 17:00 w budynku nr 9.

Dzisiaj również powinnyśmy odwiedzić Christiana, szefa Klubu 3 i dopełnić wszystkich formalności związanych z naszym pobytem w placówce. Nie wiem jednak, czy dojdzie to dzisiaj do skutku, ponieważ nie mogę skontaktować się z Ilonką. Teraz zabieram się za prace porządkowe, by później poświęcić się lekturze kolejnego artykułu naukowego.

wtorek, 16 listopada 2010

16.11.2010 Wtorek

Pierwszy raz od dawna zdarzyło się, aby choroba zatrzymała mnie w łóżku i uniemożliwiła pójście do szkoły. Od kilku dni wszyscy powtarzali mi: Nie idź do szkoły, jesteś chora. Bałam się, że jak nie pójdę, to zawali się cały mój życiowy plan. Pobyt tutaj i obserwacja Duńczyków nauczyła mnie, że nie można się bać, że nie muszę być niezawodna. Zwolniłam tempo przez kilka dni, żeby wrócić w lepszej formie, mam nadzieję. Medycyna tradycyjna jest nieskuteczna. Syrop z cebuli i mleko z czosnkiem nie przynoszą pozytywnych skutków.
Przygotowania do weekendowej wycieczki trwają.

Zrobiłam zaległe pranie, obejrzałam odcinek "Glee", przeczytałam kilka stron książki i ugotowałam obiad. Muszę jeszcze odrobić zadanie domowe.

Wszystko wróci do normy, a może wszystko jest w normie...?

15.11.2010 Poniedziałek

Nie ukrywam, że miałam pewne obawy przed poniedziałkowymi zajęciami. Kilka razy przeczytałam zadane teksty i przygotowałam się do pierwszych wykładów z serii study circles Edi, nasz wykładowca okazał się bardzo miłym i sympatycznym starszym panem, który chce nam przekazać jak najwięcej wiedzy dotyczącej narracji. Na początku zagraliśmy w trzy gry, a potem przeszliśmy do omawiania opowiadania Gabriela Marqueza "Light is like water". Analizowaliśmy również narrację obrazu oraz pracowaliśmy w grupach. Na zadanie domowe mieliśmy za zadanie w parach(ja i Stefan) ułożyć opowiadanie wykorzystując wylosowane elementy. Nam trafiły się: accidentally stepped on the golden fish, ghost of..., sound.

14.11.2010 Niedziela

Niedzielę należy celebrować i tak też czyniliśmy.

13.11.2010 Sobota

Dzisiaj przypada mój upragniony dyżur sprzątania naszego akademika. Wypełniłam swój obowiązek z największą starannością. Dzisiaj ma miejsce również urodzinowe przyjęcie Ilonki "Mask Party". Niestety, większość osób wybiera się na przyjęcie organizowane przez Sergio, mojego współlokatora "Mustache Party". Ja zostaję u siebie, bo trudno mi wybierać kogo powinnam zaszczycić swoją obecnością, a prawdziwy powód jest jeszcze bardziej prozaiczny, otóż moja grypa mi na to nie pozwala.

Ilonka jest pełna obaw odnośnie przebiegu jej imprezy. Mateusz nie potrafi dodać jej otuchy, powiedziałabym, że wręcz ją przygnębia.

Po godzinie przyjęcia Mateusz postanowił opuścić towarzystwo i przyjść do mnie. Obejrzeliśmy film z ABK i Collinem Farrelem "Ondine". Sama wybierałam i jestem bardzo zadowolona.

12.11.2010 Piątek

Piątkowe zajęcia były podobne do zajęć wczorajszych, różnica polegała na tym, iż dzisiaj mieliśmy skupić się bardziej na przeprowadzonych z podopiecznymi ćwiczeniami, zajęciami. Od 9:00 pracowaliśmy w grupach, które utworzyliśmy na podstawie podobieństwa instytucji, które gościliśmy. O 12:00 rozpoczęliśmy omawianie naszych doświadczeń. I tak każda z trzech grup przedstawiła coś innego. My uczyliśmy piosenki "Old McDonald had a farm", bo właśnie to z dziećmi robiła Aine, my z Ilonką przeprowadziłyśmy ćwiczenia z dramy, które dostarczyły wszystkim trochę zabawy, zwłaszcza, gdy Barry omawiał konferencję o tym jak zachować młodość, jak uchronić się przed zmarszczkami wygłaszaną przez Irenkę. Druga grupa uczyła nas jak zrobić znicz wykorzystując do tego origami,a trzecia grupa nauczyła nas pewnych umownych znaków, którymi posługują się osoby niepełnosprawne.
Generalnie doszliśmy do wniosku, że bardzo trudno było zrobić z podopiecznymi cokolwiek nowego, bo dzieci nie lubią nowych rzeczy, chętniej zapraszały nas do wspólnej zabawy w coś, co dobrze znały.

Nasza wykładowczyni zwróciła nam uwagę, że każda z grup w celach zaznaczyła "having fun". Pytała nas zatem co to znaczy "have fun", co jest wyznacznikiem dobrej zabawy. Powinniśmy sięgnąć głębiej i zastanowić się, co powoduje, że chętniej sięgamy po wybrane metody w pracy socjalnej.

czwartek, 11 listopada 2010

11.11.2010 Czwartek

Dzień Niepodległości. Dzień wolny od zajęć, niestety nie w Danii. Dzisiaj, pierwszy raz dostałam się na uczelnię na rowerze. Na zajęciach prezentowaliśmy swoje wrażenia po praktykach, które większość z nas odbyła w różnych instytucjach. Były to dla mnie jedne z najciekawszych zajęć. Odniosłam jednak wrażenie, jak się później okazało słuszne, że to chyba nasza dwójka czerpała największą radość z praktyk. Nasza koleżanka, Izabella powiedziała nam dzisiaj, że rozmawiała z wieloma osobami i nikt nie cieszył się tak bardzo, nie przeżywał każdego dnia w placówce jak my:-)
Nasz wykładowca postanowił też utworzyć nowy temat na forum, który ma być poświęcony tłumaczeniu zdań, wyrażeń lub pojedynczych słów z języka angielskiego na duński, które mogą być pomocne dla kolejnej grupy studentów z Erasmusa, którzy zaczną studia już w lutym i, którzy tak jak my będą musieli komunikować się z ludźmi w miejscach swoich praktyk.

Dowiedzieliśmy się też jak będzie wyglądał kolejny tydzień oraz jak mamy przygotować projekt na zaliczenie. Sporo pracy przede mną, ale kto jak nie ja? To nasze,moje i Ani, ulubione zdanie w chwilach zwątpienia, kryzysu.

środa, 10 listopada 2010

10.11.2010 Środa

Today it was our last day in Klub 3. I'll be miss for this place. I've felt there like at home.The people who work there are very interesting for me. They are opened-minded, friendly, they are very close with kids but still they are pedagogues who are respected by children. I'm glad that I could be there.
We tried to celebrating our last day in special way: we sang with children, we took a lot of photos. I played the last time with boys with table tennis. Steen baked some sweet rolls with milk.
They gave as a bouquet of flowers and some gifts but I haven't opened it yet.

Po praktykach chora, zmęczona wzięłam się za przygotowywanie projektu, który jest związany z naszą praktyką i który muszę zaprezentować na jutrzejszych zajęciach. Na kolację były pierogi. I jeszcze jedno, nadszedł w końcu ten dzień, kiedy muszę jutro wstać o 7:00...Nie wiem jak to będzie...

wtorek, 9 listopada 2010

09.11.2010 Wtorek

Urodziny Ilonki. Jestem chora i postanowiłam zostać w pokoju, żeby nikogo więcej nie zarażać, tak jak ja zostałam zarażona jakimś paskudnym wirusem, który teraz nie daje mi żyć. Ale fajnie tak zatrzymać się na chwilę...

poniedziałek, 8 listopada 2010

08.11.2010 Poniedziałek

Jestem przeziębiona i czuję się fatalnie. Nie mogę brać już więcej pastylek, na samą myśl robi mi się niedobrze, ale muszę być silna, bo nie chcę stracić ani jednego dnia z pobytu w Klubie 3.
Today we spoke about weekend's trip. Pedagogues had been tired after those two days but we enjoed this trip. We spent time with girls on painting and drawing. Next, boys tried explain us rules of cards game which is called "fish". We were playing for a while.

Szef Klubu 3 zaprosił nas na świąteczny obiad 3 grudnia, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie jesteśmy dla nich kimś zupełnie obojętnym. Czuję się wyjątkowo:-)
Zbliżają się urodziny Ilonki, więc pora zacząć przygotowywać jakąś niespodziankę.

07.11.2010 Niedziela

Niedziela była przeznaczona na odpoczynek po wyczerpującej wycieczce. Dzisiaj również ugotowałam sobie pyszny obiad. W końcu udało mi się przygotować kotlety schabowe:-)Jak w domu!Nie czuję się najlepiej. Czasami jestem pełna podziwu dla Duńczyków, którzy lubią, wręcz uwielbiają chłodne dni i niskie temperatury. Niestety, ja nie mogę się przyzwyczaić i czuję, że się przeziębiłam. Wiele osób pytało mnie o moje wrażenia z wycieczki. Na pewno czuję się wyróżniona przez to, że zostałyśmy zaproszone. Dzieci cieszyły się z naszej obecności. Świetnie się bawiłam. Odwiedziłam dzisiaj budynek nr 9 i dawno nieodwiedzany nr 1. Eszter opowiedziała mi jak minął weekend w Hajredalu. Mimo wszystko, wydaje mi się, że to ja bawiłam się lepiej. Kolejne włamanie do mieszkania studentek, które nie mieszkają w naszym akademiku powoduje, że nie czuję się zupełnie bezpiecznie. Chciałabym odwiedzić fryzjera, ale biorąc pod uwagę duńskie ceny tego rodzaju usług wolę zaczekać jeszcze miesiąc...
Dzisiejszy wpis jest strasznie chaotyczny, możliwe, że ze względu na fakt, iż mam w głowie tyle myśli, które tak trudno ogarnąć, uporządkować i przekazać.

06.11.2010 Sobota

It was one of my best sleep in Denemark but Ilonka woke me up at 6:30. I thought I would kill her. We left school with younger boys at 7:30 because they had first match at 8. They were playing three times matches with different clubs. Everyone match went on 6 minutes. Unfortunately, they lose. They were very dissapointed and sad. They were stressed because they wanted to win for their coach-Ahmed. After their matches they were observing another teams. We've decided to see older boys. They were playing at another gym. We got there by bus. Older boys were more agressive and angry when they lost. They argued with football referee. Some of them got yellow cards and they had to leave a pitch. They were playing 9 minutes. We didn't see girl's football. I would like to write about gyms and pitches. They had very big gyms with grandstands.The school were we slept looked like school from american movies. They have big classes with all needed staff like projectors, maps, computer with connection with Net. Students desk are arranged in the circle.

After football matches we had water party in the swimming pool. It was a big atraction for youngest children. Older boys were bored and dissapointed. They thought that they had possibility to go to disco again. They have problem with their behaviour. They weren't allowed to use a chute because they behaved very bad and rescuer decided that their behaviour had threatened another children especcialy the youngest kids.

After party we went to Club 3. I was in Hajredal at 1 o'clock on Sunday. It was amazing trip!

05.11.2010 Piątek

Wstałam wcześniej, aby przygotować się na wycieczkę do Lemvig, gdzie zaplanowano konkurs piłki nożnej dla wszystkich dzieci z klubów młodzieżowych z całej Danii. O 12 opuściłam akademik, sprawdzając uprzednio, czy czegoś nie zapomniałam.

It was a long trip. Almost 3 hours. When we got there I dreamt only about taking shower and go sleep but I realised that it was impassible because we were sleeping in class at school. Our plan for the evening was very interesting. We went to the disco with children. I had a great fun with them. We were dancing with Ilonka and Charlotte until midnight. I was really curious how danish kids behave at a party. I think that they have a lot of common features with polish teenagers. I was surprised that teachers were staying on the first floor when children were at the party on the ground floor. I could imagine what can happend during this party. But they didn't have biggest problem. The youngest children come back to school earlier. The teenagers stayed until the end. After disco I was completly exhausted but I slept well even boys's screams didn't disturb me. It was one of the best party in Denmark. What happened in Lemvig, stayed in Lemvig:-)

Pierwszy raz miałam okazję spróbować krewetki. Pychotka!

04.11.2010 Czwartek

On Thursday Niels visited us. We spent 2 and half an hour on talking about our reflection from field studies. Maria accompanied us. He took with him his dog, as he promised. Kids had fun. We had a lot of points which we developed during our conversation.

czwartek, 4 listopada 2010

03.11.2010 Środa

Today we had a quest in our place. Niels visited us because he had a meeting with Valdo who does field study near our Club 3. Our teacher was really surprised that we were making panecakes for children.We spoke for a while and he left us. He said that he was going to visit us day after today with his dog Zenta. We prepared two kinds of them. One with apples and without them but with cinnamon and honey. I supported Ilonka only but I'm proud of myself. I was playing table tennis with boys, like always. But today they invited me to play with special joystick which was my tennis racket and tv programme. Of course, I lose. At 3 o'clock we went to Kid's Club. Older girls from "camp number 2" didn't want to take part. They left Club 3 before us. The Kid's Club this is a place where children can come and have fun. They can play outside and inside. It's situated in the down town. Next to Club is SFO. Club looks like big old industry hall but this is furnished like playground for children, On the wall we can see paintings. There is small football pitch, wooden house with chute, small bikes, pool,etc. We met there people with children. Our children were playing football and were climbing up house's walls.
Today I want to focus on youngest children's behaviour. They are very nice for us, I feel that they like us. But I see that they don't want to spend time together when they are in Club 3. Girls keep together, boys keep together. It's nothing unusual because children in Poland have similar problem. They argue rarely. They have good contact with teachers. They are close. Sometimes they forget to say hello:-)I can observe them when they need help they know who can help them. Girls like art activites with Charlotte and boys love playing football with Ahmeds.

wtorek, 2 listopada 2010

02.11.2010 Wtorek

We left home at 11:45.I was scared that we would be late but we're lucky and we got there in time:-) Today I would like to focus on relation between staff. I've never seen people who can spent so many time together on working, cooperating, discussing and having fun. For me they are like big family. I've observed them more than one week and I see how they communicate each other, how they solve problems. They are very close. They eat lunch together every day. The boss is like friend for them and they respect him. They are very nice for us. They like talking with us about our experiences here, in Club 3. Sometimes we compare this place to similar institution in Poland. They try to show us as much as possible. The boss explained us how the system of youth clubs is working in Arhus.

I feel that I'm more important for children now than one week before. Today I played table tennis with boys. They like playing with me. Now I know that not only because I always lose. They were happy when I told them that I'm going to go with them to football competition. Girls was preparing comics's pages.
We prepared common dinner. Potatoe's panecakes and meat's balls with special sauce. It was sweet kind of sauce with pineapples, raisins and india's jam. It was delicious. We praepared "placki ziemniaczane", the second part of meal was prepared be Steen. After that, at 4 o'clock we left them cos we had to go to international meeting in another department of our university.

Po praktykach udałyśmy się na spotkanie organizacyjne "International Day in Arhus". Chcemy zorganizować jakiś warsztat, który będziemy mogły przedstawić mieszkańcom miasta w grudniu. Dołączyliśmy się do studentów z wydziału nauczycielskiego Via University. Jak zwykle przyjęto nas bardzo gorąco. Były darmowe napoje, jabłka i pizza:-)Kolejne spotkanie za 2 tygodnie.

poniedziałek, 1 listopada 2010

01.11.2010 Poniedziałek

We’ve decided to finish our jewellery. But Charlote had great idea. The last time only one girl wanted to do it, so this time we changed place. We started do it in the kitchen where everyone has to pass. After half an hour we had more and more members but of course only girls. It was really nice. Boys were playing FIFA and table tennis. When we left them, they had activities with Ahmed and Steen.
When more girls were in club they was voting where they want to go. They had two possibilities: go to the cinema or to bowling club. Together with youngest girl from camp number 1 we went to bowling club. They had to pay 20 dkk for it. We spent there 1 hour and come back to club. They had great fun but I also saw that they are more focus on taking photos and buying food than on game. Teachers were with them and they were playing also.

Charlotte told us also something about boys who was fighting yesterday. It’s linked with their religion. Most of them are muslim. If someone says something bad about your mother or another women from your family, you have to react on it. It’s their point of view.


Po praktykach odwiedziłam mój ulubiony sklep, żeby zakupić składniki na kolejne bochenki chleba. Mandarynki były w promocji, więc kupiłam. Odwiedziłam też uniwersytecką bibliotekę i wypożyczyłam (w końcu) "Adult Children of Alcoholics. Relationships". Mam nadzieję, że teraz zacznę pisać swoją pracę licencjacką:-)Mobilizacja jest najważniejsza. O 20 wybieram się do akademika nr 1 w celach konsumenckich. Rajmondos po przegranej w karty został zobligowany do przygotowania wspólnego posiłku. Już nie mogę się doczekać!
P.S w City Vest spotkałam znajomego Eszter ale on mnie nie rozpoznał. Wydaje mi się to co najmniej dziwne, zwłaszcza jeżeli siedzisz z kimś przy jednym stoliku całą noc...

31.10.2010 Niedziela

Przed praktykami zdążyłam tylko zjeść śniadanie i posłuchać rozmowy pomiędzy Rumunką, a Holenderką, która dotyczyła ściągania na egzaminach podczas studiowania. Obie miały do tego krytyczny stosunek i mówiły, że raczej jest to niemożliwe na uniwersytetach, na których one studiują, ale mimo to czasami ktoś próbuje, z różnym skutkiem. Potem temat uległ zmianie, ale dalej pozostawałyśmy w temacie studiowania. Rozmowa skupiła się na wykładowcach. Nie miałam czasu, żeby dołączyć do dyskusji.

When I wisited Club 3 on Sunday I felt like I visit this place first time. It was first time when we’ve decided to take part in meeting with the older boys between 14 and 18. Firstly we went to the gym where boys were playing football. What was interesting they needed a lot of time before they started playing. They behaved very calm as their youngest friends. After the game some of them were angry, they argued each other.Next we got to Club 3 where they were playing FIFA, table tennis, surf the Net ,watching football match on TV. The majority of them were watching match. They were very loudy, they were offending each other. It’s natural way of communicating between them. They told us also what they know about Poland. Poland is a poor country where live a lot of Jews. Our country is corrupt by mafia. They know something about polish situation during II world war but they mix facts. They asked us about polish football players who play in Germany team and about polish football player who was playing in Danish team but he lost his place in team because of his controversial views.
We were with most of them in the living room when one of them who was in another room told teacher that two guys were fighting. Both of teachers went there and they separate boys and spoke with them. They argued about mothers. I don’t know exactly what they told each other but they have rule: when they are fighting in Club they have to leave this place. Otherwise if they decide to stay they mustn’t come for the next month or few weeks. Teachers told us that they don’t fight often like once per month.

I want to tell about one situation. Boys aksed us about weather in Poland, they said that in Poland is very cold. Ilonka told them:"In your country is colder, I think". They immediately gave us respond: "It's not my country. I'm from Somalia". I wasa really surprised because they could say that we are from poor country but they've forgotten that their parents took them from their country because they want better life for children.


Po powrocie z praktyk byłam tak bardzo zmęczona, że postanowiłam ograniczyć się do konwersacji z Eszter. Mateusz odwiedził mnie i jak zwykle odbyliśmy refleksyjną rozmowę.Obejrzałam jeszcze raz duński film, ale tym razem z angielskimi napisami. Przerwała mi Ilonka, z którą poszłyśmy do pralni, bo musiałam zrobić pranie. Okazuje się, że pralnia to świetne miejsce na ploteczki.

30.10.2010 Sobota

O 12 ktoś zapukał do mych drzwi. Obudził mnie. Jak łatwo się domyślić byłam zła, ale szybko mi przeszło, gdy dowiedziałam się, że była to Ester. Odgrzałam swój obiad i postanowiłam, że będę prasować. W między czasie postanowiłyśmy upiec chleb. Od słów przeszłyśmy do czynów. Przygotowałyśmy ciasto i nie pozostało nam nic innego jak tylko czekać kolejne dwie godziny, by je upiec i móc spróbować jak smakuje. Bochenek mojego chleba jest pyszny i smakuje wszystkim domownikom. Miałyśmy po wszystkim pójść na siłownię, ale zdecydowałyśmy się pójść na koncert do drugiego akademika Skoldhoj. Spotkałyśmy tam moich znajomych z kursu, którzy szybko zdecydowali się nas opuścić. My spędziłyśmy tam całą noc i wróciłyśmy o 6 według czasu po przestawieniu wskazówek.Spędziłyśmy Halloween z Duńczykami, którym nie brakło wyobraźni i zaskoczyli nas przerażającymi kostiumami. Na imprezie królowały wampiry. Jak ja kocham ten motyw przewodni:-)

29.10.2010 Piątek

Day off.

Dzieciaki wraz z opiekunami wybrali się na basen. Ja natomiast odwiedziłam bibliotekę. Towarzyszyła mi Ania. Razem opanowałyśmy duński system wypożyczania książek. Przychodzisz, podchodzisz do komputera, wpisujesz numer swojego ubezpieczenia(numer z żółtej karty), wpisujesz hasło, które ustaliłeś na początku. Drukujesz karteczkę, na której są twoje dane i tytuł książki i miejsce, w którym znajdziesz daną książkę. Zrobiłam sobie obiad, spędziłam czas z moimi współlokatorami w kuchni. Wieczorem sprawdziłam co dzieje się w 9 i wróciłam do siebie. Później w miłym towarzystwie obejrzałam film. Takk minął kolejny piątkowy wieczór.

28.10.2010 Czwartek

Today we went with children to the gym to play football. It wasn’t normal match because they hosted football player from first league of Danish football team.
They were very excited. I was really impressed how calm they could be when they were playing. They didn’t scream, fight. They were focused on game. In the same time girls went out to visit another club. Their friends from the second club invited them to see how looks club after reconstruction.

27.10.2010 Środa

Today we prepared together panecakes. We had had another plans but because of the weather we had to change it. When we were cooking the rest of children watched some movie. They enjoyed Ilonka’s racuchy. I took part in craftwork. We prepared bransolets. But only one girl decided to do it, so I, Charlote and her stayed in art class and we was making our jewellery. Boys like usually playing table tennis and Fifa. In the beginning of our day in youth club we had quests. Teenagers and teacher who go to school next to Club 3 wanted make movie about “How to be a teenager”. Some of them are members of youth club.

26.10.2010 Wtorek

I was playing table tennis with boys. I tried to learn poker's rules but I needed help. What is very important for me, they want to talk with me in English. They tried to explain each other in Danish and English, and next one of them asked me.
The older girls try to avoid us. They think that they are cool 14-teens. I think that they need time to know us better but I've seen that they’ve treated teacher in the same way.

On Tuesdays children prepare something to eat. Today Sarah prepared rice with some brown balls(I completely don't know what it was). She made also vegetable's salad with yoghurt and fried onions. One of teachers helped her. They don't have to eat together. They have a lot of freedom. Sarah and Ahmed just said that they had finished and who wanted could try their meal. After that Ahmed and the second teacher went with boys to play football. We stayed with Sarah. The rest of girls went to home very early today. I should add that girls are shared. They are two groups. Younger girls who are 13 years old or less keep together and older keep together. Some of them are siblings and they want to spend time separately. It's very nice that Sara wants to be with us. Today she taught Ilonka Danish. We tried to teach her some Polish.
Before 5 we were really surprised when we saw 3 older girls from the oldest group who visited us with Marie and Luisa. We didn't know them. It's new idea of Club 3 how to encourage them to come. On Tuesdays they meet at school where they learn how to play the guitar. Marie teaches them. Next they prepare some food or go out to eat something in down town. Today we stayed with them until 6 and we made some beauty mask. We had fun.

25.10.2010 Poniedziałek

I do my practices in place which is called “Club 3”. This is a youth club for children between 11-14 and 15-18. Younger children come to youth club every day after school. They finish lessons between 12-2 pm. They can stay here until 5 pm. After 5 pm club is opened for teneegers. They can come on Mondays, Wednesdays and Sundays. The Club 3 is closed at 9:45.
The staff: Christian is the boss, Marie, Steen and Ahmed work everday with younger group. Charlote is a student who does field studies in youth club. She has been there for 6 months. Hassan, our neighbour works with older boys. Some people work there as part-time workers. What is worth to add, they inviate also girls between 14-18 but they don't want to come because of the boys or their parents don't let them go out in the evenings. The area where children live is special because there live a lot of immigrants. Often their parents don't have a job or they get the lowest salary(the lowest income). Because of it the area is called "getto". Children can participate in Club 3 if their parents pay 200 dkk per year.The rest needed money is funded by government. For comparing in another similar club parents have to pay 650 dkk per month.
Every day we start our field study at 12. When we come to club,there are only teachers. They have lunch and they discuss about what they are going to do with children. They have schedule but they check that everything is ok. It’s good time for us when we can ask them if we have some question. They are very kind.



When we visited Club 3 on Monday, 25th of October it was our third time when we were in club. When we were waiting for children Charlotte showed us what kind of activities they can organized for children. They can play table tennis, pool. They have art class, room where they can play on Playstation. There are music instruments and stage. Sometimes they organize party for pupils just there. They have projector to watch movies and play on the big screen. They can use football pitch outside.
On Mondays they are shared. It’s girl-day. It means that girls do something together. They often go somewhere. This week was differently because they didn’t have any plan what they want to do. We stayed together in music room. In the beginning they decided what they want to do in the next Monday. They had a lot of possibilities: go to the cinema, sightseeing, ice-skating , swimming pool,bowling, etc. They decided to go to ice-skating. After that 4 older girls went out and me, Ilonka, Marie, Charlotte and 2 girls were making some theatre scenes like in drama class. I was great day.